Wydawało mi się, że skoro piję kawę od dawna, to wiem o niej dużo. Nawet nie wiecie jak bardzo się myliłem… Przekonałem się o tym całkiem niedawno, kiedy okazało się, że kawę, taką prawdziwą i dobrą, to ja dopiero poznaję. Wcześniej to były napoje kawopodobne.
Jaką kawę lubię? Z kawiarni ;) Żarcik, ale coś w tym jest, że kawy w kawiarniach smakują jednak lepiej, od tych, które zalewamy wrzątkiem w domu, prawda? Dlaczego tak jest? Dlatego, że są najczęściej ze świeżo mielonej kawy, z lepszych mieszanek, często z dobrych palarni. Nawet jeśli mamy w domu ekspres z młynkiem, to i tak serwujemy sobie kawę ziarnistą z marketów, która palona była rok temu, a może nawet więcej i leżała na półkach kilka miesięcy. To nie jest dobra kawa! Gotowa mielona to też zło, a największe zło, to oczywiście rozpuszczalne coś, co nazywają kawą!
Ja piję głównie kawę z mlekiem, no taką właśnie lubię, i love latte ;) Wielu znawców powie teraz, że błądzę i grzeszę, no cóż, błądzić jest rzeczą ludzką :) Pijąc kiepskie napoje kawopodobne, piłem ich kilka dziennie, w dużych kubkach. Teraz uczę się jak pić mniej, ale lepiej i wiecie co zauważyłem? Im lepszą kawę piję, tym mniej jej potrzebuję!
No dobrze, ale jak to się stało, że w końcu zacząłem poznawać dobrą kawę? Trochę przypadek. Dzięki mojej pracy poznałem ludzi z małej, craftowej palarni kawy. Ania i Kamil, to dwoje pasjonatów, którzy od kilku lat, na Mazurach, zajmują się wypalaniem najlepszej kawy, jaką piłem do tej pory :) Palarnia nazywa się LANI COFFEE i mieści się w Morągu. Sami o sobie opowiadają tak:
Ponad rok mieszkaliśmy na plantacji kawy na Hawajach, a nasz pokój znajdował się bezpośrednio nad palarnią. To nie była praca… a całe nasze życie.
Polecam Wam ich, bo naprawdę znają się na kawie, a mieszanki, które wychodzą z ich palarni są nieziemskie! …a LANI po hawajsku oznacza NIEBO :)
Znajdziecie ich tutaj:
- www / sklep: lanicoffee.pl
- fb: facebook.com/LaniCoffee/
- ig: instagram.com/lani.coffee
Smacznego :)
Tak, wpis zawiera lokowanie produktów ;) i jest trochę sponsorowany, a sponsorujący nie mieli pojęcia, że go sponsorują ;)